Pustynia i oaza

Pustynia jest jałowym i nie przyjaznym terenem. Nie rośnie tu żadna roślinka, za to w bród jest tu skorpionów i węży. Jednak są tu i przyjazne miejsca czyli oazy, które dają cień i ochłodę

Wszedł tutaj zupełnie przypadkowo, ale nie chciało mu się ruszać dalej więc zatrzymał się. Rozglądnął i zaczął szukać jakiegoś kamienia, głazu, drzewa, czy coś aby mógł się schować przed gorącem, jednym słowem szukal cienia, nie znalazł takiego miejsca, w końcu to pustynia, później skieróje się dalej, dlaczego dalej a nie gdzie indziej ? Bo po prostu nie daleko od tego miejsca jest oaza gdzie są drzewa i trochę bardziej zimniej tam... Usiadł gdzieś w środku pustyni, był widoczny choć niedosłyszalny, piach sypał mu prosto w mordę, więc on zamknął oczy...

Weszła tutaj, zmęczona długą podróżą do tej krainy. Ciężko sapiąc doczłapała się w końcu do oazy i położyła się przy wodzie, w cieniu drzewa. Zamknęła oczy. Musi odpocząć. Nie zauważyła drugiego lwa, który stał niedaleko wody.

//jednak on stał daleko wody, pisalam że w środku pustyni a woda jest jakieś 30 metrów od niego.//


Rozejrzał się znowu. Westchnął i powoli kierował się w stronę wody, był tam po 2 minutach. Usiadł w wodzie, miał ją po szyję. Ale to po 3 minutach się mu znudziło więc wyszedł na płyciznę gdzie mógł się swobodnie położyć nie zamaczając swojej okropnie brzydkiej mordy. Zamknął oczy gdyż piach mu w je sypał, nie zasypiał.

To gorąco ją wykańczało. Że też musiała trafić na pustynię po podróży ? Na pewno. Kątem oka zauważyła lwa.
- Witaj - przywitała się z nim nie podnosząc łba.

Przez kilka minut nie odpowiadał, no ale cóż... -Witaj...- W końcu wydusił w końcu gdzie ego maniery się pokazały... Niech się trochę hm... No nie wiem... Wyszedł z wody.
Woda płynęla po jego sierści, skapując na piasek. Była to ochłoda dla niego, a temperatura ciągle rosła.
Położył się na piasku, piasek stał się mokry sprawiając ochłodę. -Jak cie zwą?-Zapytał obojętnie.

- Moje imię brzmi Runo, radzę ci zapamiętać, bo więcej nie powtórzę - powiedziała i zmarszczyła lekko brwi, lecz po kilku minutach mina była taka jak przedtem. Zmęczona, można by powiedzieć, że senna. Zamknęła oczy i zakryła łapami głowę, by nie dostać udaru. Chociaż pewnie i tak go dostanie.

-Spokojnie.-Burknął.- Lepiej odejdż z tego miejsca, nie jesteś wytrzymała do takich temperatur.-Powiedział z uśmieszkiem na swojej brzydkiej mordzie. Było to trochę dokuczliwe.
Zbliżała się noc... Piasek był nadal gorący ale słońce powoli szło się ukryć. Pora stała się coraż zimniejsza ale nadal upalna.

- Tak, wiem - powiedziała i ostatnimi siłami wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia z pustyni. Po paręnastu metrach zatrzymała się. Było jej słabo. Po chwili upadła na wciąż gorący piasek. Pewnie o jeden promyczek słoneczny za dużo dopadł jej głowy. Zamknęła oczy.

Nie przejąl się zbyt tym, nie jest z jego stada, a porwać to tak nie ładnie. amknął oczy i westchnął. Spojrzał w górę. Połoył głowę na piachu. W końcu zaczął padać deszcz, wielka ulewa.

Gdy kilkanaście kropli deszczu spadło na jej głowę otworzyła oczy. Wstała i zmarszczyła brwi patrząc kątem na samca. Prędzej by jej zebra pomogła niż on. Zaczęła się powoli oddalać. Powoli. Lubiła deszcz. Szczególnie na pustyni.

Odbiegł w przeciwną stronę, nie miał ochoty rozmawiać z tym dzieckiem który uważa się za królową wszystkiego...







z.t

Hymph, jeśli on uważa, że potrzebowanie pomocy jest dziecinne, to ciekawe czy on by nie wołał o pomoc, gdyby jemu coś się stało. Również wyszła.